Cześć! Mam na imię
Szybko minął ten czas… Tyle, co trzymałam te maleństwa w dłoniach, drżałam o nie, martwiłam się o Maggie, czy poradzi sobie z wykarmieniem ich po cesarce – na szczęście mleczka było sporo, potem otwarte oczka, „spacery” poza kojec (i przeniesienie ich z sypialni do innego kojca), pierwsze karmienie z miseczki, odrobaczenia, szczepienia… No i są już takie duże… i dziś już brykają i rozrabiają w nowych, najlepszych domach na zawsze.
Powodzenia maluchy… Luke, Etna, Parmezan, Hunter…
A ja już tęsknię…
Nie będzie jutro o 5.30 porannych rytuałów i miziania…