Cześć! Mam na imię

Magnolia

Zapraszam do obejrzenia mojej galerii oraz innych psów hodowli Montecarbone.

Cześć! Mam na imię 

Antares

Przybyłem do hodowli z pięknych Włoch

 

Cześć! Mam na imię 

Niagara

Przybyłam do Hodowli z Włoch

What’s up at the new homes…

18 listopada 2020

ozdobniki-tekstu-ozdobnik-7-PnrlzVl

Co ciekawego się dzieje u Montecarbonków – Małych Cudów… otóż… z relacji nowych Właścicieli okazuje się, że wspaniale radzą sobie w nowych domach. 

Otrzymałam bardzo obszernego maila od nowego Pana jednego ze szczeniaczków… takie maile to miód na me serce… bardzo się cieszę, że psiaki się świetnie klimatyzują do nowych warunków, że nie sprawiają problemów…i miejmy nadzieję, że tak już zostanie 🙂

125876405_397454381392671_7653970433519052212_n

A tu fragmenty maila…. 

W domu zero problemów aklimatyzacyjnych… Posiłki je o wyznaczonych porach. Ze smakiem, ale nie łapczywie. Dopiero po postawieniu miski, wskazuję mu, że ma jedzonko i wtedy podchodzi. Kupy robi bardzo ładne, twarde i tak szacuję do 3-4 dziennie (…) Zawsze ładnie woła, że chce siusiu, o ile jest w miejscu, w którym nie powinien załatwiać potrzeb fizjologicznych, co zresztą widzieliśmy wczoraj u Pani. Bo akurat z pełnym pęcherzem nie lubi skakać.

 

W nocy fajnie, bo bez przerwy przespał bite pięć godzin twardym snem. Oczywiście spał znacznie więcej, ale 5h było ciągiem, co na nowym miejscu mnie pozytywnie nastraja.

To tak, powiedzmy, był do tej pory opis suchy, rzeczowy. A co do samego charakteru pieska, to jest niesamowity! W domu zero pisków, płaczu… Niezwykle komunikatywny i kumaty. Łatwy do podejmowania „negocjacji”. Jak gryzie coś, czego nie powinien, to jak się go parę razy upomni i pokaże alternatywę zabawy, to chętnie z niej korzysta. Śpi chętnie zarówno ze mną, jak i na swoim posłaniu. Od razu skojarzył, że to jego specjalne miejsce w domu, gdyż jak mu się jakaś zabawka szczególnie spodoba, to kładzie ją tam do siebie. Śpi przeuroczo, bo na plecach… widać pewnego siebie, solidnego psa. Ale moje wszelkie oczekiwania przebiło, to jak… sam – ni z tego, ni z owego – zeskoczył z łóżka na podłogę… A potem zaczął na nie wskakiwać, gdzie wczoraj dmuchałem i chuchałem na to, by przypadkiem się z niego nie ześlizgnął. Do kojca bardzo chętnie wchodzi, gdzie ma swoją strefę nieskrępowanej zabawy. Co bardzo fajne, jest oczywiście „psią przytulanką”, którą noszę i pieszczę jak sobie leży, fajnie też wchodzi w interakcję podczas zabaw – rzuca się mu piłki tenisowe, gdzie może jeszcze nie do końca, ale próbuje robić coś na wzór aportu. Natomiast również przez kilkanaście minut potrafi naprawdę zająć się sam sobą i odpowiednio korzystać z różnego rodzaju dostępnych dla niego zabawek. Na razie mu kojca nie zmniejszam, bo lubi korzystać z płytek jako toalety, a nie wydaje się być w nim zagubiony. Ustawienie legowiska jest takie, że jest przy boku kanapy, więc czuje się przez coś otoczony. Oczywiście, gdy jest poza kojcem, to drzwiczki pozostają cały czas otwarte.

 

Może wyszedł z tego dość długi opis, ale cieszę się, że moje pieski mogą być wizytówką mej hodowli i sprawdzają się nie tylko jako urocze przytulanki, ale także jako psy z cudownym, prawdziwym, cockerowym charakterem…